Co spoczywa w osnowie świata

Co spoczywa, tkwi w  osnowie świata? Z modernego punktu widzenia jest take zapytanie bezsensowne: wspólczesny człowiek wie, iż świat jest w ruchu, nie spoczywa.

Ale jest w nas coś bardzo niemodernego, coś  jednak się dopytywa o osnowie świata. Tak samo się dopytywali dawni  Grecy, nachodząc że wraz powietrze, wraz ogień, wraz bezgraniczność wszystkiego jest tą, prawdziwł osnową, na której wzdiałano świata. A poza tym – coś jest świat tym, o czym nas utwierdzają fizykalne aparaty? Świat jest światem poprzez to, jak wstępuje przed nasz wzrok, tym że go obejmujemy swojim poglądem: tak może być majetnictwom każdego z nas, natomiast – o jakiś cud – nie tracimy moźliwości zetkać się w nim wzajomnie.

Na czym polega więc ów nasz świat?Niepójdziemy drogą psichologii, żeby się pytać, na czym spoczywa nasz indiwidualny świat, czy na domowie, na świadomości tego łub tego, ałbo – nie daj Bóg – na dziurawych oporach typu „mam” ałbo „rządzę”. Pytamy się tutaj, na czym polega świat który możemy zażywać jako ogólno wspólny.

I jeżeli była odpowiedź skomplikowana w pierwszym przypadku, tu będzie napewnę jeszcze zawilejsza. Ale na podziw prawie tu nam może psichologia pomóc, a więc tym, że skieruje nasze pytanie k owemu tajemniczemu, coś się nazywa kolektiwną nieświadomością. Ta się zawsze poślugiwala archetypicznymi obrazami a mitami.Wymienię dwóch, Obóch poważnych.

Wędług mitu Irańskiego rządzą wszechświatem dwaj synowie Najwyszszej Jedności: Ahura Mazda rządzi powietrzu i regionom nadziemnym, Ahriman rządzi ziemi i jej glębi. Tutaj , na powierchności ziemi toczą okrutną walkę. Z rozwiciem tego wyobrażenia zetkawamy się naprzykład u Jakoba Boehma a w Antroposofii. Ziemi rządzą więc siły przyciągania, ciąży a samolubstwa: te są jej osnową.[1] Chociąż egzystuje i sfera  przeczywna, na ziemi niemoże się odpowiednio przejawić a o ile tak, nie bywa to zawsze w dobrym (spójrz  spekulacje antroposoficzne o tzw. blędzie Lucyferiańskim).

Inny obraz jest wyobrażenie średniowiekowe o niebiosach, piekle, ziemi a – później – czysćcu. Zachwacająco go przedstawił Dante. Nie jest to obraz wszechświata calego, bo ten porzłdek tak postanowił Bóg a ten pozostaje pomimo tego porzłdka, „ani niebiosa go niemogą objąć”. Niebiosa przynadleżą do aniolow, pieklo do diabłow; ale te oboję się troszszą o nich z bożego powierzenia. W pojęciu Danteho jednak ma pieklo swojego najwyższego diabla, który jest jednakże raczej najglubszy: tkwi zamarznięty v najglubszym kręgu pikelnym w ustach przeżuwając trójce zdrajcy: Judasa, Bruta a Cassia.

Niechcę polemizować z obrazami archetypicznymi – to nie jest ponadto nawet moźliwe. Chciałbym przeciw temu postawić inny obraz. Posluchajmy najpierw słowa Pisma (1Pt 2,6)

Bo w Piśmie Świętym[2] jest: "Oto kładę na Syjonie kamień węgielny, wybrany, drogocenny, a ten, kto weń wierzy, nie zawstydzi się!" Wam przeto, wierzącym, chwała! Dla niewierzących zaś ten "Kamień, który odrzucili budujący, stał się podstawą węgła"

Nie mylmy się: Owe „Na” Syjonie (który jest pierwotnie gora) znaczy w osie, w pępku świata. A jest to też kamień węgielny – podstawowy, ten, na którym wszystko spoczywa a wędług  którego się wszystko szereguje. Więc nowy obraz mityczny – w osnowie świata jest Kamień. Jaki jest to wszakże kamień?

To wiedzcie zarówno wy, jak i cały lud izraelski, że … Jezus  właśnie >>stał się kamieniem węgielnym odrzuconym przez budowniczych<<. Nie ma bowiem poza Nim zbawienia, gdyż na świecie nie ma innego imienia danego ludziom, dzięki któremu moglibyśmy być zbawieni”.(Sk 4,10-12)

To jest jednakże wielki zwrót: Kamień, niecoś szuterowego, twardego a materialnego, zdołamy si dobrze wyobrażyć w fundamencie świata – nasze myśli staczają się w sposób naturalny do tego kierunku. Ale tutaj się mówi, iż w fundamencie świata tkwi ludska (a może i coś innego a więcej niż ludska) istota! Jest coś przewrotnego w tym, że możemy  spoglądać na świat, jak na zalożony na Człowieku. Nie jest to wszakże samo zrozumiałe. Tu wypowiedź, która jest osią powelikanocnego kazania Piotra w Sk 4, musiale poprzedzić bardzo wybitne zdarzenia, które są v Piśmie też częćciowo zanotowane: Człowiek Jezus musiął się polączyć z Człowiekem – Adamem. Tradycja mówi, że się tak udziało na miejscu, gdzie czekała po wieky pogrzebana czaszka Adamowa – na wzgórzu Golgockim. Wyznanie chrześcijanske dołączy, że jeszcze zszedł do piekła, wciąż do owych najglubszych fundamentów ziemskich, lecz nie żeby tam pozostał na wieki.

Krzystał jest niezwykły, niesamowity kamień. Z jednej strony pokazuje pewną prawidłową strukturę geometryczną – a nie tylko na zewnątrz, ale też na wewnątrz. Jest to cząsteczka materii doskonale przeniknięta przez formę, powiedał by Aristoteles. Oprócz tego wszakże krzystał może też rosnąć. Wszystcy robiliśmy take doświadczenia w szkole z solą. Inne cudowne krzystały wyrosły podobnie jak nasza sól, tylko o wiele powoli. Krzystał jest po swojemu  żyjący kamień. Jak obraz nam to posluży, kdyż będziemy czytać nestępny tekst – który pochodzi rownież od aposztoąa Piotra – jest to kontekst wyżej wymienionego wiersza (1Pt 2,4-5 + 9)

Przystępując do Niego, do żywego Kamienia, odrzuconego wprawdzie przez ludzi, ale przez Boga wybranego i okrytego chwałą, sami również jak żywe kamienie budujcie swój dom duchowy, święte kapłaństwo, aby składać ofiary duchowe, miłe Bogu przez Jezusa Chrystusa !

Wy natomiast jesteście "plemieniem wybranym, królewskim kapłaństwem, narodem świętym, ludem odkupionym". "abyście głosili chwalebne dzieła" Tego, który powołał was z ciemności do swojego przedziwnego światła.

Kamień się więc może stać osnową wzrostu zewnętrznego i niejak „wewnętrznego”; w pierwszym razie  się przemienia na jakieś „centrum krystalizacyjne” kręgem wędług którego się wszystko zapoczyna składać a strukturować – nasz kamień węgielny. W drugim razie rośnie sam w siebie. Ale każda czasteczka, która sie niecha przyciągnąć a włączy się do niego, staje się sama jędrem krystalizacyjnym a niesie informację krzystalową dalej. Tak pozostajążywe kamienie”.

Nie brakuje nam już wiele, żebyśmy ten obraz dowiedli do końca. Co pozostaje w przyrodzie spontanicznie, musi człowiek często kłopotliwie imitować poprzez swoją robotę. A nie jest to ważne niestety tylko w świecie materialnym – również na poziomie duchownym musimy czasem z trudem wydobywać, co światu poprzed człowiekem a czasami i poprzednim generaciom ludzkości było łatwo do osiągnięcia. „W pocie czoła będziesz zdobywać chleb swój” było powiedane na początku. Człowiek ten dar oprocentował: Po kolei wybudował miasta, też z kamienia, a całą wielką kulturę. A poniewadź się czuł obowiązany budować nie tylko na ziemi, w miastach zbudował świątynie. Te zlożone instytucje miałe też funkcyje ekonomiczne a administrycyjne, a tak nie jest udziwiające, że naprzykład ksiądzie rzymsci miali tytul pontifex – odbudowca drog i mostów. A niewątpliwie nie chodiło tylko o budowę budowli kamiennych – chociaż i te są często budowane w owych czasach archaicznych prawie z inicjatywy ksiądży światyń. Ale utwór fizyczny może się stać zarówno i dzielem duchowym (wspomnimy Fausta) – potrzebuje to prawie tylko rękę ksiądza. Z Piotrowego tekstu wynika, że mocą owego niesamowitego żywego kamienia węgielnego, wprawdie ludzkiego, są już od tej chwili do takiego dwójnego budowania królewstwa bożego – tutaj i na niebiosach – zdolni wszystcy.

Możemy oczywiście i na przyszłość zakładać iż w fundamencie świata tkwi dziabeł, ałbo inny demon. Ale to, co prawie zaprezentowaliśmy, to wprawdie esoteryczne, lecz w ciągu dwóch tysiący łat nie dostatecznie opracowane zdanie, nas zdoła doprowadzić o wiele dalej.



[1] Nietraci niewątpliwie znaczenia , iż jeszcze u Boehma nachodzimy całkowie równowartiściową dichotomię dwóch principów (ciąży, grubości, przyciłgania – a jakiejgoś  odciążenia ałbo niesamolubstwa.), która została poprzez Isaaca Newtona „zkorygowana” (nie wiemy z całą pewnością, czy naprawdę utworów  tego swojego „poprzednika” znał) na świat już bezwyjątkowo podległy wsczechwładnej ciąży – grawitacji. (Szczególowo spójrz Ondráček, V.: Theologie Jakoba Böhma. Apologia pro Jacobo Bohmio Theologo (Praha, 2008); Hornhouse Stephen: Isaac Newton and Jacob Boehme, in: Philosophia 2, Belgrad 193VII.; Poppe, Kurt: Über den ursprung der Gravitationslehre. Jakob Böhme-Henry More-Isaac Newton. in: Die Drei,. Zeitschrift für Anthroposophie und Dreigliederung. Stuttgart, 1964;; też nieopubl. artykuły  http://andresius.pise.cz/549-metaphysical-collapse.html a http://andresius.pise.cz/31-stal-u-zrodu-moderni-vedy-metafyzicky-kolaps.html. Podobnie też racionalistyczni a później empiristyczni naśładowcy Kartezjusza biorą res ciogitans coraz mniej poważnie, odwiergając jego duchowy, łub czy ktoś chce, osychiczny wymiar. Tym stał się im ( a nam też) świat czymś zupelnie ziemskim.

[2] Tym sie rozumi naturalnie Stary Testament, tutaj poszczególnie  prorok Izaiasz (28,5) a przyimek tam jest B,coż jest wszystko moźliwe, najpirw wszak „w“.